Stan posiadania
Ostatnio wybrałem się do pani, która prowadzi bazy danych na temat kto jakie urządzenia ma na stanie. Wiadomo, przypisane do mnie jest kilka serwerów, trochę oprogramowania itp. Miałem trochę czasu i pomyślałem, że sprawdzę. Nigdy specjalnie tego nie pilnowałem.
Pani, bardzo miła, wydrukowała mi ładnie na kartce co mam. Generalnie wszystko się zgadzało z wyjątkiem jednego panela LCD. Myślę, leży gdzieś w magazynku poszukam. Obieg dokumentów w Instytucji jest bardzo długi. Od momentu kupienia sprzętu, do momentu przypisania go komuś na stan to ok. 1 rok, często dłużej (to tak a propos systemów informatycznych na uczelniach).
U siebie nie znalazłem, Kolega też nie kojarzył sprawy. Zadzwoniłem do Admina z Tamtego Gmachu. Nie kupował takiego sprzętu. Zacząłem rozgrzebywać sprawę. Tutaj muszę przyznać pomocny mi był właśnie Admin z Tamtego Gmachu. Mówi mi mniej więcej tak: "zadzwoń do Szefa, pewnie kupił komuś ze swojej ekipy, podpisał fakturę, kasa poszła z naszego budżetu. I tobie wpadło na stan". No tak, to by się nawet zgadzało. Szef jest naukowcem, ma swój zespół badawczy, a kierowanie jednostką Komputerowców-Serwerowców generalnie olewa. Nie wnikam, nie mam dowodów, i jak to mówią: "szanuj szefa swego, możesz mieć gorszego". Ale zadzwoniłem. Niemcy we wsi. Nikt nic nie wie. "Miejmy nadzieję, że gdzieś się znajdzie" - usłyszałem w słuchawce. To już mnie zaniepokoiło na dobre. Ale odpuściłem - w końcu w tym bałaganie nie takie rzeczy się dzieją.
Za kilka dni zadzwonił do mnie Admin z Tamtego Gmachu. Sprawa dotyczyła zaginionego panela LCD figurującego na moim stanie posiadania. "Słuchaj - mówi. Znalazł się ten panel. Okazało się, że Szef kupił go jednej ze swoich PhD. Zadzwoń i wyjaśnij". Zadzwoniłem i wyjaśniłem. Oczywiście Szefa nie było sensu w to angażować. Monitor LCD przepiszemy do prawdziwego właściciela. Dobrze, że właściciel okazał się bezkonfliktową osobą.
Pani, bardzo miła, wydrukowała mi ładnie na kartce co mam. Generalnie wszystko się zgadzało z wyjątkiem jednego panela LCD. Myślę, leży gdzieś w magazynku poszukam. Obieg dokumentów w Instytucji jest bardzo długi. Od momentu kupienia sprzętu, do momentu przypisania go komuś na stan to ok. 1 rok, często dłużej (to tak a propos systemów informatycznych na uczelniach).
U siebie nie znalazłem, Kolega też nie kojarzył sprawy. Zadzwoniłem do Admina z Tamtego Gmachu. Nie kupował takiego sprzętu. Zacząłem rozgrzebywać sprawę. Tutaj muszę przyznać pomocny mi był właśnie Admin z Tamtego Gmachu. Mówi mi mniej więcej tak: "zadzwoń do Szefa, pewnie kupił komuś ze swojej ekipy, podpisał fakturę, kasa poszła z naszego budżetu. I tobie wpadło na stan". No tak, to by się nawet zgadzało. Szef jest naukowcem, ma swój zespół badawczy, a kierowanie jednostką Komputerowców-Serwerowców generalnie olewa. Nie wnikam, nie mam dowodów, i jak to mówią: "szanuj szefa swego, możesz mieć gorszego". Ale zadzwoniłem. Niemcy we wsi. Nikt nic nie wie. "Miejmy nadzieję, że gdzieś się znajdzie" - usłyszałem w słuchawce. To już mnie zaniepokoiło na dobre. Ale odpuściłem - w końcu w tym bałaganie nie takie rzeczy się dzieją.
Za kilka dni zadzwonił do mnie Admin z Tamtego Gmachu. Sprawa dotyczyła zaginionego panela LCD figurującego na moim stanie posiadania. "Słuchaj - mówi. Znalazł się ten panel. Okazało się, że Szef kupił go jednej ze swoich PhD. Zadzwoń i wyjaśnij". Zadzwoniłem i wyjaśniłem. Oczywiście Szefa nie było sensu w to angażować. Monitor LCD przepiszemy do prawdziwego właściciela. Dobrze, że właściciel okazał się bezkonfliktową osobą.
0 Komentarze:
Prześlij komentarz
<< Początek